Szukaj na tym blogu

logo

logo
sklepik winkel shop

czwartek, 11 listopada 2010

skarpety z owczej welny

Kupilam w tweedehandse sweterek .Ciut za maly dla mnie , ale z cudownej welny merynoskiej farbowanej w pasy. Kupilam i rzucilam do kata  z zamiarem sprucia .To bylo na wiosne. Zeszlego roku. Na wakacje przyjechaly siostrzenice, starsza na etapie komputera i mangi (japonski chlam) ,mlodsza daje sie czasami za uszy odciagnac od monitora. I w czasie sluchania MP4  zajmuje sie recyklingiem ,czyli pruje stare swetry, albo przewija wloczki na motowidle coby latwiej sie robilo. W wyniku dzialalnosci mlodocianej ,uzyskalam 2 duze pudla ( jak to okreslaja Holendrzy ,po bananach ) przeroznistej wloczki i welny.
No ,gotowe.No to moge popelnic skarpety,zwlaszcza ze chlop narzeka ,jeczy : ze zima , ze deszcz ,ze jeszcze mu zadnych nie zrobilam. Hm,moje druty zostaly w Polsce i jeszcze na dodatek nie wiadomo dokladnie gdzie. Ale ,co tam. Ide do sklepu z ambitnym zamiarem zakupu. Pytam czy sa,pani mnie wysyla do polki z drucikami i co? Jajco, w holandi maja inny zwyczaj  skarpetowania niz na wschodzie Europy.
Uzywaja 4 drutow. Slownie czterech . I nagle mnie oswiecilo,czysta farbowana blondyna. To dlatego tak dziwnie na mnie wszyscy patrzyli bo ja pytalam o 5. A tu sa raczej mniej kumaci niz w Polsce. Polak zaczyna od sondowania , az w koncu ci  i  tak  cos sprzeda .
No coz wzielam te 4 i podeszlam do kasy.Podyskutowalam troche o roznicach kulturowych i zwyczajach
robotkowych i poszlam do ulubionego tweedehandse, gdzie co jak co ale pojedynczych drutow do cholery i troche .



A to efekt pracy dwoch wieczorow.
Fotografia na moich owlosionych nogach. Musze przyznac ze az do teraz nie wiedzialam ze mam takie grube lydki. Ach ,kompleksy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz