Jak juz wspominalam ,moja tesciowa jest chora na alzheimer. Wredna chorobe ,ktora pozera ja jako czlowieka. Powoli, nieodwracalnie . Z wartosciowej, pelnej zycia kobiety zostje tylko przerazona skorupka.
Ktos dzwoni do drzwi, ona czesto nie wie ze ten dzwiek (dzwonek do dzwi) oznacza goscia.
W ciagu pol godziny potrafi 10 do 15 razy zatelefonowac z pytaniem ktora godzina bo nie umie znalezc zegarka,albo jaki dzien dzis mamy ( w kazdym pomieszczeniu w domu ma specjalne zegary na ktorych sie wyswietla data, godzina ,dzien ). Odbieram te telefony bo inaczej ,dzwoni po naszych sasiadach czy jestesmy w domu bo nikt nie odbiera ( ja konkretnie po 6 razie odpuszczalam, teraz juz nie ,sasiedzi tez czasem maja dosc). DDDDDDDDDDDDDDuzo pisac.
Jakos szlo do zeszlego tygodnia. Opieka domowa w Holandii jest swietna. Ale kobiecina zaczela wychodzic z domu i nie wie gdzie chce isc albo gdzie wrocic. Nie wiedziala jak sie nazywa ,a wyszla z chalupy z kluczem w rece ( ores torebkowy mamy za soba ,Tzn nawet do kibelka szla z torebka, jej syn sie wsciekl jak wybierala pol godziny torebke na zakupy w sklepie. Ma dwie, trudny wybor) . Na szczescie przypomniala se ze spiewa w chorze, a ze tutaj w prawie kazdym domu chorzystka starszawa wiec zapytano
czy ja ktos zna. Oczywiscie ,to Truus V D. Ja w robocie, chlop tel prywatnych w pracy tez nie odbiera,
pierwszy kontakt matki na pielgrzymce co Santiago de Castella ( jeszcze miesiac bedzie maszerowal).
Narzeczona tez pracuje ,ale tel odbiera miedzy 19.00 i 20.00.Taka fanaberia, a co.
Babcie dostarczono do sasiadki i zameldowano w Thuiszorgu (tutejsza opieka), i sie zaczelo. Po zebraniu opini sasiadow , wywiadzie w domu dziennego pobytu, chorze ( nalezy do dwoch ), stwierdzono ze
trzeba zlozyc wniosek o podniesienie kwalifikacji z 4 na 5 (4 - dom starcow z rozszezona opieka,
5 - dom starcow z zamknietym odzialem.Tzn dom z ogrodkiem ,wlasny pokoj ,lazienka, aneks kuchenny i pokoj dzienny wspolny. Pacjenci pomagaja gotowac ,czasem siedza caly dzien skrobiac jeden ziemniak ale
daje im to poczucie ze robia cos pozytecznego.Wyjscia na zewnatrz tylko z osoba opiekujaca ).
I tu sie zaczelo. Moj chlop stanal okoniem. On sie na nic nie zgadza, gorzej ,on nie widzi problemu.
Bo jak moeder tam pojdzie , to straci kontakt ze swiatem. Tak jakby go jeszcze miala.
Moje chlopie cierpi, najmlodszy z braci ale nie najukochanszy, nie rozpieszczony ( na szczescie dla mnie).
Ale mieszkamy tu ,niedaleko od niej . I to my, jestesmy u niej najczesciej a ona u nas.
Czekam, tlumacze i cierpliwie czekam. A potem kaze mu zalozyc matce branzoletke na reke z danymi personalnymi i telefonem do niego. Hm ,zobaczymy.
A tak w ogole zaczelam 2 serwetki szydelkowe, jeden sweterek Ruby od effci inna wloczka.
Nie mam Madame tricotte ale mam scheepjes wol w kolorze szarym w ilosciach olbrzymich . Robie bez probki ,he he ,wiec jak bedzie za maly to dostanie go maja kumpela, jak za duzy / mama albo siorka.
Jeszcze bluzka szydelkowa w kolorze fioletowym - nie podoba mi sie ,przerobie na serwetke.
Czyli cos jednak robie , tyle ze wolno. Bo wiosna za oknem i moje ugory na mnie czekaja.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz